Jeżdżę już jakieś 2 lata ale w tej stajni pół roku. Był tam pewien koń o imieniu Plater - konik polski. Nikt na nim nie jeździł bo nikt że tak powiem nie chciał być poturbowany. Plater to koń o ciężkim charakterze nie lubił ludzi. Zawsze zwalał każdego kto na niego usiadł! Bał sie dosłownie wszystkiego każdego małego drgnięcia! Nawet własnego cienia... I wkońcu udało mi sie na niego wsiąść , łatwo nie było! I tak się zaczeła nasza przygoda... dużo upadków posiniaczonych i zdartych nóg i łokci. Ale nie dawałam za wygraną i po 2 miesiącach jeździłam tylko JA na nim! Plater dobrze dawał sobie rade choć nigdy do końca się nie zmienił ale nigdy nie zapomne tych szalonych galopów pierwszych jego skoków i innych rzeczy... Asz tu nagle po 2 miesięcznej przerwie wchodze do stajni i wołam Plater jak zawsze a tu nikogo niema. Miałam już łzy w oczach. Pobiegłam do pani a ona powiedziała że został sprzedany... Cały świat legł. Myśl że go nigdy nie zobacze... Może dla niektórych takie przywiązanie z koniem jeszcze nie swoim jest bez sensu ale ja czułam nie tylko smutek ale złość na panią że sprzedała go tylko dzięki mnie bo inaczej jakby nie jeździł nikt by go nie kupił. Chciałabym chcoiaż na sekunde go przytulić... chociaż raz. Jeszcze tego dnia na lekcji dostałam innego konia na którym miałam poważny wypadek. Teraz jestem po 2 miesięcznej przerwie z jazdą i nadal się nie pogodziłam z tą myślą że go tam niema... Zostały mi po nim tylko zdjęcia.. Teraz wracam ale nie do tej stajni i musze pamiętać że nigdy nie moge sie tak przywiązać bo to nie jest mój koń. Jeśli ktoś miał podobną sytuacje to może napisać~!
Mam nadzieje że mnie rozumiecie! Jak będziecie chcieli będzie więcej takich postów.
Pozdrawiam :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz